sobota, 10 sierpnia 2013

Wizyta rendörség

     Czaki była bardzo szczęśliwym szczenięciem. Była bardzo pojętna, z czego cieszyli się jej właściciele. Gyza i Bajnok - rodzice nowego miotu również byli przeszczęśliwi, choć Bajnok starał się trochę unikać młodej matki i jej gromadki. Inke i Igar wystawili mini tor agility dla szczeniąt, aby się przyzwyczajały, gdyby ich przyśli właściciele chciaeli uprawiać z mudikami ten sport.
     Pewnego dnia do właścicieli mudików przyjechała policja. Jednak nie cały ztab policyjny, tylko dwie osoby. Policjanci zapukali do domu, a Igar nieśmiało podszedł do drzwi i cały zalany potem zaczął myśleć "co ja lub Inke niby zrobiliśmy, że tu przyjechali?! Śledztwa raczej nie prowadzą, bo jeśli tak, to raczej pukaliby od domu do domu.". Policjanci znów zapukali, tym razem mocniej. Inke jak gdyby nigdy nic poszła baraszkować na dwór ze szczeniętami.
     Gdy tylko drzwi się otworzyły Igar zobaczył dwóch barczystych policjantów, ubrnych w mundury. Jeden z nich, wyższy i starszy był łysawy i miał na nosie założone "Potterowskie" okulary. Drugi, trochę chudszy od "Pottera", niższy o jakieś 5 cm i w przeciwieństwie do swojego kolegi miał na głowie "busz".
"Potter" odezwał się jako pierwsz:
- Witam! Nazywam się Vajk Mészáros, a to mój kolega, Tibor Simon. Jesteśmy z policji, ja z wydziału zabójstw, a kolega od narkotyków. - powiedział "Potter", który okazał się mieć zupełnie inne nazwisko.
- Mówię z góry, że do niczego się nie przyznaje! Ja nic nie zrobiłem! - szybko wykrzyczał Igar.
- Tibor, to napewno tu jest ta hodowla mudi? - spytał "Potter" swojego kolegę.
- Napewno tu! Przecież kazali nam jechać do Halmaj* na ulicę Kossuth út 24. A przecież dokładnie patrzyłam na ulicę i numer domu. Wszystko się zgadza!
     Już na pierwszy rzut oka było widać, że "Tibor od narkotyków" był bardzo wygadany i nie mógł się streścić w dwóch słowach. Zawsze mówił wszystko ze szczegółami. Denerwowało to bliskich mu ludzi, jednak w pracy policjanta bardzo mu się to przydawało.
- To jak? Czy pan to Igar Vanke? - spytał zdenerwowany już całą sytuacją "Potter".
- Ttttak! To ja. - odpowiedział Igar.
- No to co pan mówi, że się pan do niczego nie przyznaje?
- Przepraszam bardzo! Myślałem, że panowie, żeby mnie aresztować, że niby coś zrobiłem.
- Ale jeśli pan coś zrobił to proszę bardzo  się przyznać. - zaśmiał się starszy z policjantów.
- Nie, nie nie mam nic na sumieniu. Tak więc jeśli mogę spytać: co panów tu sprowadza?
Tym razem odezwał się gaduła.
- My przyjechaliśmy tutaj aż z Budapesztu. Zapewne słyszał pan o psich policjantach. Wysłał nas komendant główny policji na Węgrzech. Tak więc pan komendant zauważył, że nie mamy za dużo takich czworonożnych bohaterów, a wiele osób zawdzięcza życie i zdrowie psom. Pan komendant chce wypróbować psy różnych ras jako stróży. Wybró padł na bloodhoundy, belgijskie malinosy, rottweilery, alaskan malamuty, dobermany i... dumę Węgier: mudi. I my właśnie w tej sprawie: słyszeliśmy, że w waszej hodowli urodziły się szczenięta. Wasza hodowla jest bardzo poważana, choć to dopiero wasz drogi miot. Czy maci jakieś jeszcze niezarezerwowane szczenięta? - skończył wreście wygadaniec.
- Tak, oczywiście! Proszę za mną do środka! - zawołał policjantów Igar.
- Inke, Inke! Przyjechali panowie z Budapesztu w celu zabrania jednej z naszych pociech jako "psiego policjanta".
- To wspaniale! - zawołała Inke - Witam panów bardzo! Nazywam się Inke Vanke, jestem żoną Igara. Razem prowadzimy hodowlę mudi.

     Młode małżeństwo i policjanci najpierw porozmawiali o tym, jakie cechy powinien wykazywać "psi policjant", później porozmawiali ogólnie na temat psów, a po wszystkim, nastał czas aby wybrać tego jednego szlachetnego psa, który ma służyć dobru tego kraju.
     Wysłuchawszy jeszcze raz wszystkich potrzebnych cech Inke i Igar wytypowali trójkę kandydatów. Byli to Rex, Balaton i ... Czaki! Nie, Czaki nie można oddać! Zbytnio się do niej przywiązali! W końcu wysłuchując wszystkie za i przeciw policjanci wybrali Rexa.
     Małżeństwo opowiedziało policjantom, czego żądają, aby Rex był szczęśliwy. Były to tylko takie zwykłe, podstawowe rzeczy, nie jakieś super luksusy. Na sam koniec wizyty Inke i Igar poinformowali policjantów, że Rexa odebrać będą mogli za cztery tygodnie, ponieważ pieski wczoraj ukończyły czwarty tydzień życia. Policjanci pożegnali się z hodowcami i odjechali do Budapesztu informując Inke i Igara o stałym kontakcie na temat stanu Rexa.
     I tak zwykły-niezwykły miot mudi "pozbył" się już jednego ze swoich braci...



2 komentarze:

  1. Super rozdział! Fajnie, że Rex znalazł dom. Ciekawe, gdzie pozostałe pieski znajdą swoje miejsce? :D
    Pozdrawiam. :)
    PS. Nominowałam Cię do Liebster Award. ;)

    http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu, ale tu mi się lepiej czyta niż na Twoim blogu na PP :)
    Ale i tu i tu jest super! Ciekawy pomysł na dom dla Rexa.
    Pozdrawiam, Alou

    OdpowiedzUsuń