Czaki
była bardzo szczęśliwym szczenięciem. Była bardzo pojętna, z czego
cieszyli się jej właściciele. Gyza i Bajnok - rodzice nowego miotu
również byli przeszczęśliwi, choć Bajnok starał się trochę unikać młodej
matki i jej gromadki. Inke i Igar wystawili mini tor agility dla
szczeniąt, aby się przyzwyczajały, gdyby ich przyśli właściciele
chciaeli uprawiać z mudikami ten sport.
Pewnego dnia do właścicieli mudików przyjechała policja. Jednak nie
cały ztab policyjny, tylko dwie osoby. Policjanci zapukali do domu, a
Igar nieśmiało podszedł do drzwi i cały zalany potem zaczął myśleć "co
ja lub Inke niby zrobiliśmy, że tu przyjechali?! Śledztwa raczej nie
prowadzą, bo jeśli tak, to raczej pukaliby od domu do domu.". Policjanci
znów zapukali, tym razem mocniej. Inke jak gdyby nigdy nic poszła
baraszkować na dwór ze szczeniętami.
Gdy tylko drzwi się otworzyły Igar zobaczył dwóch barczystych
policjantów, ubrnych w mundury. Jeden z nich, wyższy i starszy był
łysawy i miał na nosie założone "Potterowskie" okulary. Drugi, trochę
chudszy od "Pottera", niższy o jakieś 5 cm i w przeciwieństwie do
swojego kolegi miał na głowie "busz".
"Potter" odezwał się jako pierwsz:
-
Witam! Nazywam się Vajk Mészáros, a to mój kolega, Tibor Simon.
Jesteśmy z policji, ja z wydziału zabójstw, a kolega od narkotyków. -
powiedział "Potter", który okazał się mieć zupełnie inne nazwisko.
- Mówię z góry, że do niczego się nie przyznaje! Ja nic nie zrobiłem! - szybko wykrzyczał Igar.
- Tibor, to napewno tu jest ta hodowla mudi? - spytał "Potter" swojego kolegę.
-
Napewno tu! Przecież kazali nam jechać do Halmaj* na ulicę Kossuth út
24. A przecież dokładnie patrzyłam na ulicę i numer domu. Wszystko się
zgadza!
Już na pierwszy rzut oka było widać, że "Tibor od narkotyków" był
bardzo wygadany i nie mógł się streścić w dwóch słowach. Zawsze mówił
wszystko ze szczegółami. Denerwowało to bliskich mu ludzi, jednak w
pracy policjanta bardzo mu się to przydawało.
- To jak? Czy pan to Igar Vanke? - spytał zdenerwowany już całą sytuacją "Potter".
- Ttttak! To ja. - odpowiedział Igar.
- No to co pan mówi, że się pan do niczego nie przyznaje?
- Przepraszam bardzo! Myślałem, że panowie, żeby mnie aresztować, że niby coś zrobiłem.
- Ale jeśli pan coś zrobił to proszę bardzo się przyznać. - zaśmiał się starszy z policjantów.
- Nie, nie nie mam nic na sumieniu. Tak więc jeśli mogę spytać: co panów tu sprowadza?
Tym razem odezwał się gaduła.
-
My przyjechaliśmy tutaj aż z Budapesztu. Zapewne słyszał pan o psich
policjantach. Wysłał nas komendant główny policji na Węgrzech. Tak więc
pan komendant zauważył, że nie mamy za dużo takich czworonożnych
bohaterów, a wiele osób zawdzięcza życie i zdrowie psom. Pan komendant
chce wypróbować psy różnych ras jako stróży. Wybró padł na bloodhoundy,
belgijskie malinosy, rottweilery, alaskan malamuty, dobermany i... dumę
Węgier: mudi. I my właśnie w tej sprawie: słyszeliśmy, że w waszej
hodowli urodziły się szczenięta. Wasza hodowla jest bardzo poważana,
choć to dopiero wasz drogi miot. Czy maci jakieś jeszcze
niezarezerwowane szczenięta? - skończył wreście wygadaniec.
- Tak, oczywiście! Proszę za mną do środka! - zawołał policjantów Igar.
- Inke, Inke! Przyjechali panowie z Budapesztu w celu zabrania jednej z naszych pociech jako "psiego policjanta".
- To wspaniale! - zawołała Inke - Witam panów bardzo! Nazywam się Inke Vanke, jestem żoną Igara. Razem prowadzimy hodowlę mudi.
Młode małżeństwo i policjanci najpierw porozmawiali o tym, jakie cechy
powinien wykazywać "psi policjant", później porozmawiali ogólnie na
temat psów, a po wszystkim, nastał czas aby wybrać tego jednego
szlachetnego psa, który ma służyć dobru tego kraju.
Wysłuchawszy jeszcze raz wszystkich potrzebnych cech Inke i Igar
wytypowali trójkę kandydatów. Byli to Rex, Balaton i ... Czaki! Nie,
Czaki nie można oddać! Zbytnio się do niej przywiązali! W końcu
wysłuchując wszystkie za i przeciw policjanci wybrali Rexa.
Małżeństwo opowiedziało policjantom, czego żądają, aby Rex był
szczęśliwy. Były to tylko takie zwykłe, podstawowe rzeczy, nie jakieś
super luksusy. Na sam koniec wizyty Inke i Igar poinformowali
policjantów, że Rexa odebrać będą mogli za cztery tygodnie, ponieważ
pieski wczoraj ukończyły czwarty tydzień życia. Policjanci pożegnali się
z hodowcami i odjechali do Budapesztu informując Inke i Igara o stałym
kontakcie na temat stanu Rexa.
I tak zwykły-niezwykły miot mudi "pozbył" się już jednego ze swoich braci...
Super rozdział! Fajnie, że Rex znalazł dom. Ciekawe, gdzie pozostałe pieski znajdą swoje miejsce? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
PS. Nominowałam Cię do Liebster Award. ;)
http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html
Nie wiem czemu, ale tu mi się lepiej czyta niż na Twoim blogu na PP :)
OdpowiedzUsuńAle i tu i tu jest super! Ciekawy pomysł na dom dla Rexa.
Pozdrawiam, Alou